Mercury ( Ford ) Cougar 1999 V6 2,5 l. - Automat.

30 listopada 2018

Nowe blachy do zdjęć i 1-wszy spot.


Blachy do zdjęć.
Właściwie nie wiem, po co ludzie usuwają nr. rejestracyjny ze zdjęć.
Dbają o nieczytelność cyfr, a na FB wylewają brudy całego swojego życia. :)
Zadziwiająca to niekonsekwencja.  (...)
Skombinowałem sobie te blachy, by na zdjęciach było widać czyje to auto.
Chciałem też uwidocznić pewien detal; że mój kocur to nie ford, a Mercury.
Oczywiście zainteresowani wiedzą jak jest :)  

 
W amerykańskiej kulturze zawsze podobała mi się aktywność społeczna...
Aktywność, dobrowolna, oddolna, nie "dotowana" jak europejska. 
W zdrowym społeczeństwie, ludzie tworzą oddolnie stowarzyszenia,
kluby, inicjatywy.
W zdrowym; Polski i np. Szwecji do zdrowych społeczeństw bym nie zaliczył...
Co by jednak nie mówić; Polska przynajmniej wychodzi z tej choroby PRLu,
gdzie każda aktywność społeczna była wymuszona i źle postrzegana.

Trochę bez planu wybrałem się na spot, z ciekawości.
Czy właściciele Cougara, to jakaś specyficzna grupa ludzi?
Kto właściwie chciał by mieć to specyficzne auto?
- pewnie specyficzni ludzie...
Ile osób się zjawi?
Czy warto się w to bawić?

- Warto.

Niszowe auto bez swojej społeczności? Nie miało by; tego czegoś...
Cougar jak i Puma jest takim trochę niechcianym dzieckiem forda.
Raczej nigdy nie będzie mustangiem, czy czymś równie kultowym,
no chyba, że sami nad tym popracujemy u podstaw.
Raczej nigdy nie będzie miał godnego następcy: imiennika.
Raczej 90% obecnie jeżdżących kotów skończy na złomie w ciągu 5ciu lat.
Trzeba się przyłożyć, by uratować ich możliwie najwięcej.

Jasne, że łatwiej było by kupić np. mustanga i podczepić się pod znany brand!
Za 50k wszystko to można mieć w pakiecie.

Ale, za takie pieniądze mogę kota wynieść na iście kosmiczny poziom!
Za 10lat to Cougar będzie unikatem / klasykiem, nie pospolitym jak mustang.
Co by nie powiedzieć, ciężko będzie to moje auto odratować...
Ale gdyby to było proste; to pewnie bym się za to nie brał.
Z łatwych kobiet, pieniędzy, projektów, nie ma satysfakcji.
Też nie chodzi o to by dorwać tego króliczka, tylko by go stale gonić.
Zabawy z kotem mam na lata, będzie o czym pogadać.   

14 listopada 2018

Kryzys w związku... Co dalej!?

Tak bym opisał ten stan: 

-Ech; Tkwię w tym nieszczęśliwym związku, już kolejny rok...

No, wiem coś o tym...
Zawsze tak jest, że jak promocja minie, to potem celibat, nic nie poradzisz.
Tylko koszty i wymagania rosną.

-W końcu to pierwsze zauroczenie mija, człowiek trzeźwieje,
zaczyna sobie na chłodno to wszystko tłumaczyć.
Czasem wcześniej, czasem później. 
Orientujesz się, że jest i będzie jak zawsze, choć miało być tak pięknie...   
Tak siedzisz i myślisz; się zainwestowało, szkoda tak odpuścić.

Im dłużej taki toksyczny związek trwa, tym gorzej.
Skończ, zanim ciebie skończy!
Trzeba wiedzieć kiedy skończyć. 

-Łatwo to się tak mówi...
No niby tak, ale czy kolejny będzie lepszy?
Lata lecą, one przebieg mają coraz większy.
Cuda się zdarzają, ale nie warto na nie liczyć!
Może lepiej wziąć na przetrzymanie?
Trawa zawsze jest zielona, tam gdzie akurat nas nie ma.
Za dużo w życiu widziałem, by tego nie wiedzieć...
Wszystkie są: rude i obite!
Niektóre tak szpachlowane, że prawie nie poznasz.
A tak przynajmniej z grubsza wiem co mam.

Takie szukanie pozytywów na siłę.
Będziesz się tak oszukiwał, aż w końcu policzysz se pod kreską.
Lepiej wyjmij kalkulator!

- Nie muszę, wiem ile na to wydaję.
To fakt, no nie mało.
Mówię tylko, że nie sztuka tak pojeździć i spuścić następnemu frajerowi.
Chciałem coś swojego, coś na lata...
Wiem w tych czasach, to nie ma nic na lata.
Max 6-7 lat i trzeba sprzedać / brać następne w leasing.
Bo teraz to wszystko się sypie szybko, nikomu nie chce się o nic dbać.
Tym bardziej nie mam serca zbyć tej swojej V6tki!
Zresztą te nowe, robią co chcą, wszędzie ta elektronika i tandetny plastik.
Wszystkie takie same, auta totalnie bez duszy!

Ej, kurła co!?

Trzeba było tak od razu, - jak go kochasz to jasne, że warto inwestować!
Będzie klasykiem, a chuj tam z tymi pieniędzmi.
I tak byś je wydał na głupoty!
Nie sprzedawaj, zajebiste auto w rzadkiej opcji, - a nie jakaś sezonowa szkapa.

- Przecież nie kupię paSSata!
Nie chcę by jakiś Niemiec perz mnie płakał.
Zwłaszcza ateista, co do kościoła nawet nie jeździł.
Dość już łez i nieszczęść w tej Germanii!
Nie dość, że ciapci gwałcą im kobiety, taka trauma!
Jeszcze te ukochane paSSaty, w brudne polskie łapska, za bezcen idą.
Jak tak dalej pójdzie, ech... szkoda gadać.
Co z tą rzeszą się podziało, gdzie te szkopy z dawnych lat?
Gdzie te Mercedesy, co tłukły po milionie km bez szlifu... 

***

Reasumując, w relacjach kotami różnie to bywa...
Nie kot jest dla Ciebie,- tylko ty dla kota. 
NIE SPRZEDAM! Nawet jeśli rozbiję i nawet jak części braknie.
Nawet jeśli kiedyś zrobię z niego budę dla psa, lub ogródek skalny!
Tak czy inaczej, wycofać się z renowacji nie zamierzam. :)